f Cakes and the City: 2012-05

2012-05-22

rhubarb quote


Ostatnio po Food Blogger Fest zaczęłam z powrotem przeglądać bloga Moniki (obiecała, że zawita do Wrocławia kiedy trochę przeje się Jej Praga...)  aż trafiłam na ten przepis, który nie tylko polecam, ale i w całości pozwalam sobie zacytować:

Tarta - rabarbar - migdały
okrągła forma na tartę

100 g masła w temp. pokojowej
65 g cukru
2 jajka (białka + żółtka)
90 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50 ml mleka
3,4 łodygi rabarbaru
1 łyżeczka cynamonu
65 g cukru + 2 łyżeczki
1 łyżeczka esencji waniliowej
50 g płatków migdałowych

Ucieramy mikserem masło z cukrem na gładką i puszystą masę. Dodajemy żółtka (każde z osobna) nie przerywając ucierania. W oddzielnym naczyniu mieszamy mąkę i proszek do pieczenia. Dodajemy połowę do masy jajeczno - maśanej i dokładnie mieszamy. Kolejno dodajemy połowę mleka, pozostałą mąkę i pozostałe mleko. Mieszamy dobrze.
Ciasto przekładamy do tortownicy i równomiernie rozkładamy na spodzie i bokach. Rabarbar obieramy i kroimy na drobne kawałki. Mieszamy z 2 łyżeczkami cukru i cynamonem. Wykładamy na ciasto.
Białka ubijamy. Pod sam koniec dodajemy 65 g cukru i ubijamy na sztywno. Do ubitej piany dodajemy łyżeczkę esencji waniliowej, delikatnie mieszamy. Bezę wykładamy na ciasto, posypujemy płatkami migdałowymi.
Pieczemy w 180 stopniach przez 35 - 40 minut. Jedząc tartę oddajemy się kontemplacji rozpływającego się w ustach rabarbaru [uważając żeby nie przypalić migdałów jak ja ;) ]


English version to come!

2012-05-14

Konferencja kulinarna: Food Blogger Fest i 10 sekund sławy


4:20 - 4:20
dobra forma
składniki:
budzik ustawiony na 4:20 rano5-6 godzin snu
rzęsisty deszcz za oknem
sarny smakujące łąkę
tani jak barszcz bilet na samolot
przygotowanie:
Nie wierzysz, że to dzieje się naprawdę - jednak budzisz się i wstajesz o 4:20 rano. Chwilę później uśmiechasz się do saren, które za oknem raczą się śniadaniem. Twój posiłek już czeka na Ciebie w samolocie - zjesz słone talarki i poczujesz się jak na wycieczce szkolnej do Czech. Tuż przed lądowaniem pilot zapowie słoneczną pogodę w Warszawie, która zepsuje się jak tylko opuścisz samolot. Na lotnisku będą na Ciebie niecierpliwie czekać dwie inne blogerki, autorki KUCHNI NA WZGÓRZU i Ziołowego Zakątka

Wybierzecie się do Hali Mirowskiej, będzie 8.00 rano a mina Pana Taksówkarza bezcenna. Przy akompaniamencie kółek walizki będziesz krążyć w alejkach pełnych szparagów, karkówki i ryb, by wreszcie osiągnąć cel pielgrzymki u Pana Hipisa, którego słowem i obrazem przedstawia Ula. Jeszcze nie wypiłaś kawy, więc można uznać, że lunatykujesz kiedy powtarzasz za Klaudyną litanię produktów, które chcesz kupić. Parę godzin później będziesz starała się zapamiętać, że jesteś szczęśliwą posiadaczką galangalu, świeżej kurkumy oraz Persicaria odorata (!). Wcześniej jednak spotkacie się z Grażyną i ucieszysz się kiedy dłońmi czule obejmiesz kubek z kawą.

Konferencja Food Blogger Fest odbędzie się w siedzibie Agory, gdzie dołączy do Was Łukasz z Jedzenia do rzeczy. Parę godzin później razem wrócicie pociągiem do Wrocławia - później niż planowaliście. W międzyczasie jednak będziesz uczestniczyć w konferencji, zarówno słuchając prelekcji, jak i słuchając (i będąc słuchaną) kuluarów. Przywitasz się ze znajomymi i poznasz nieznajomych. Będziesz kibicować Monice Wałeckiej, która okaże się jedną z najlepszych prelegentek wydarzenia. Monika będzie zdystansowana, inspirująca i w wyważony sposób podkreślająca ekonomiczne (i nie tylko) walory blogowania na przykładzie własnej historii i rozwoju. Będziesz zaciekawiona i mile zaskoczona wystąpieniem Anny Wrońskiej, redaktor naczelnej magazynu Kuchnia, która z pasją i entuzjazmem opowie o swoim osobistym doświadczeniu materii kulinarnej w kontekście zmian postrzegania i statusu jedzenia oraz jego przetwarzania. Uznasz tę refleksję za ważny wątek programu. Równie istotne okaże się wystąpienie Matyldy Stanowskiej na temat PR-owego potencjału blogosfery kulinarnej, do którego odniesiesz się w ambiwalentny sposób. Z jednej strony, częściowo zgodzisz się z merytorycznym przekazem, z drugiej strony zaś Twój sprzeciw wywołają radykalne stwierdzenia o traktowaniu bloga jako platformy reklamowej i pod tym kątem konsekwentnego projektowania go oraz o blogowaniu jako o 'sprzedawaniu marzeń'. Nie, nie potrzebujesz głaskania po głowie i przekonywania o nie monetyzujących się wartościach bloga, jednak tym bardziej utwierdzisz się w przekonaniu, że coraz więcej (nowych i nie tylko) autorów blogów stawia sobie za główny cel priorytet ekonomiczny zamiast traktować ów element jako środek do innego celu. Efekty tego bywają efekciarskie.

Program konferencji uznasz za poprawny i ciekawy, jednak zechcesz zwrócić uwagę na konieczność pewnych zmian:

- brak identyfikatorów i chaos towarzyski (nie wszyscy się znają osobiście), stąd niestety wiele osób minęło się i dopiero zmianki na fb pozwoliły to odkryć
- brak dyskusji i możliwości pytań po prelekcjach - niestety zubożyło to całe spotkanie i odjęło  mu wartości, dodatkowo wzmacniając opinię o tej części blogosfery jako o 'miękkiej', niekonfrontującej się, niekrytykującej, 'kobiecej' i nie praktykującej żadnej kontry

Złość piękności szkodzi, więc sięgniesz po lampkę wina, co zaprowadzi Ciebie (i nie tylko) do Magiel Cafe, gdzie zasiądziesz do stołu w doborowym towarzystwie: gotuje bo lubi, Around the kitchen tableJedzenia do rzeczy, Grażyna gotuje, Eksperymentalnie, cukiernicze kreacje charlotte, lubię to gotowanie, Kuchnia Agaty, mediafun oraz blogostrefa. Nie będziesz chciała wracać do Wrocławia, choć nie przepadasz za Warszawą ;) Pociąg jednak będzie wzywał i po siedmiu godzinach będziesz we Wrocławiu, przesiadując jeszcze 'chwilę' w Mleczarni aż o 4.20 wreszcie zaśniesz. 

Obudzisz się następnego dnia, zastanawiając czy to wszystko aby Ci się nie przyśniło ;) I wtedy spojrzysz na te zdjęcia:

mięta czekoladowa, miło mi ;)

:)

10 sekund sławy (by Blogostrefa) :)


Więcej zdjęć na fb ugotuj.to :)
Info i relacje przy okazji zaproszenia na wydarzenie



2012-05-11

Friday I'm in love #19


Tiramisu wieczorową porą i majowy wieczór jako para idealna (w takich chwilach mam ochotę żeby  wszystko co widoczne i ulubione było przełożone biszkoptem z tego genialnego deseru) ;)


W tym tygodniu polecam lekturę artykułu Are Food Blogs Over? (Koniec blogów kulinarnych?)
Tymczasem jutro konferencja Food Blogger Fest, do zobaczenia :)



2012-05-09

May I more

przed before



po after
pomiędzy among
list w butelce ;) message in a bottle ;)

Pozerują: The Complainer z projektem SAINT TINNITUS IS MY LEADER wielosmakowym i zaskakującym :) Cześć Wojtek! :)

May I more, czyli przepis na barokowe sernikobrownie wypatrzone w Kwestii Smaku (czy te zdjęcia mogą kłamać?) ;) Trochę zachodu przy zachodzie słońca, ale efekt wyborny - zresztą trudno krytykować sernikobrownie ;) Mus owocowy jednak nie powinien być tu musem - wg mnie lepiej dodać całe owoce. Say cheesecake ;)

Sernikowbrownie & more
Spód brownie:
120 g ciemnej gorzkiej czekolady

120 g masła

1/2 szklanki cukru (najlepiej trzcinowego)
2 duże jajka
70 g zmielonych płatków migdałów

2 pełne łyżki mąki pszennej

1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia


Masa serowa:

1 kg sera zmielonego trzykrotnie

3 łyżki mąki ziemniaczanej

1 niepełna szklanka cukru

4 jajka

3 łyżki cukru wanilinowego

100 g gorzkiej czekolady

100 g białej czekolady



Mus wiśniowy:
400 g mrożonych lub świeżych wiśni

1/4 szklanki cukru

2 pełne łyżeczki mąki ziemniaczanej

Ser i jajka na sernik należy ocieplić w temperaturze pokojowej. Przygotować formę o średnicy 26 cm wyłożoną papierem do pieczenia (papier wypuścić na zewnątrz, dokładnie zamknąć obręcz), może być prostokątna forma 20 x 30 cm wyłożona papierem do pieczenia.

Przygotować mus wiśniowy: do rondelka włożyć mrożone wiśnie, przykryć rondelek i podgrzewać przez około 10 minut, od czasu do czasu zamieszać. Po rozmrożeniu dodać cukier, zmiksować blenderem, dodać mąkę ziemniaczaną uprzednio rozprowadzoną w kilku łyżkach, dokładnie zagotować i odstawić z ognia. Wiśnie można też wcześniej rozmrozić w temperaturze pokojowej, następnie zmiksować i postępować jak wyżej.


Przygotować spód brownie: czekoladę połamać na kosteczki, włożyć do suchego rondelka lub małego garnka, dodać pokrojone na kawałki masło i roztopić mieszając na małym ogniu, starając się nie podgrzewać za bardzo masy. Odstawić z ognia, dodać cukier i wymieszać. Następnie do przestudzonej masy dodać jajka i ponownie wymieszać.

W misce wymieszać zmielone migdały, przesianą mąkę i proszek do pieczenia. Mieszankę wsypać do masy czekoladowej i dokładnie wymieszać na gładką i jednolitą masę. Masę wyłożyć na dno tortownicy, wyrównać powierzchnię. Piekarnik nagrzać do 170 stopni.

Przygotować masę serową: ser wymieszać łyżką lub krótko zmiksować z mąką i cukrem, a następnie z jajkami i wanilią. Podzielić na pół i do każdej połówki dodać roztopioną (białą oraz ciemną) czekoladę (może być ciepła, ale nie gorąca). Czekoladę można roztopić w mikrofalówce, w kąpieli wodnej lub bezpośrednio w rondelku (połamać na kosteczki i mieszając podgrzewać na minimalnym ogniu).

Masę z ciemną czekoladą wyłożyć łyżką na spód brownie, wyrównać powierzchnię. To samo zrobić z masą z białą czekoladą. Łyżeczką wyłożyć mus truskawkowy - np. w taki sposób: częściowo zagłębić łyżeczkę z musem w masie serowej, drugą łyżeczką lub palcem zsunąć mus w powstałe wgłębienie.
Wstawić do piekarnika i piec przez 55 minut, aż masa będzie zastygnięta, wyłączyć piekarnik (nie otwierać) i studzić sernik przez 10 minut w zamkniętym piekarniku, później stopniowo otwierać piekarnik. Można podawać po całkowitym ostudzeniu, można też dodatkowo schłodzić w lodówce aby nabrało jeszcze lepszej konsystencji.
English 
to come ;)
 

2012-05-05

By the Asphalt Sea


W tym roku ogarnęło mnie rabarbarowe szaleństwo, dlatego uparcie startuję w samozwańczej sztafecie, odkurzając linki i prześcigając się sama ze sobą z planami, przepisami i kuchennymi akcjami ;) Jednym z przepisów jest mikstura doskonała - kompot od pierwszego wejrzenia, wypatrzony w zeszłym roku u Jadłonomii. Jest to wersja/kopia numer 3 w ciągu ostatnich dni... aż wreszcie udało mi się zrobić zdjęcie tej jednej jedynej szklanki zanim (znowu!) wszystkiego nie wypiłam ;)

Kompot od pierwszego wejrzenia

6-7 lasek rabarbaru
kawałek świeżego imbiru (3-4 cm)
1 niepełna szklanka brązowego cukru
skórka starta z 1 limonki

Garnek wypełniamy 2 litrami wody, dodajemy obrany i starty na grubych oczkach imbir oraz cukier. Doprowadzamy do wrzenia. W międzyczasie kroimy rabarbar na niewielkie kawałki i kiedy w garnku wszystko się zagotuje, zmniejszamy ogień i dodajemy rabarbar. Gotujemy przez następne kilka minut (aż zmięknie), po czym wyłączamy ogień, dodajemy skórkę z limonki, mieszamy i czekamy cierpliwie aż kompot nieco ochłonie i dojrzeje smakowo ;)

primo: skórka z limonki :)


Zeszłoroczna majówka również była inspirowana Pogodą ładną ;)


English

Rhubarb madness mode on! This time I got back to same 'old' recipe links which I keep to try. This one comes from Jadlonomia. Here's the season, here I come ;)

Compote at first sight

6-7 rhubarbs
a piece of fresh ginger (3-4 cm)
1 almost full cup of brown sugar
1 lime zest

Pot to be filled up with 2 litres of water. Add grated ginger and sugar. Bring to boil, then add rhubarb (cut into small pieces) and cook over small heat for a couple of minutes (until cooked and soft). Turn off the heat and add lime zest. Leave to cool :)


2012-05-04

Friday I'm in love #18



serial Girls, którego opis mówi wszystko: 'the show is a comic look at the assorted humiliations and rare triumphs of a group of girls in their early 20s.' Trailer za to pokazuje prawie wszystko ;) Podglądam, wspominam ;) i porównuję wszystkie przypadki zakalców w wielkim mieście :D Szczególnie urzekł mnie werdykt rodzicielki głównej bohaterki komentujący Jej kryzysową sytuację: 'ogarnij się, załóż bloga' ;) Nic więcej nie powiem, polecam osobisty ogląd :)

Co ciekawe, Lena Dunham angażuje w swój serial nie tylko samą siebie (jako aktorkę), ale także swoich prawdziwych znajomych - tak samo było w przypadku Jej filmu 'Tiny Furniture', gdzie grają Jej mama i siostra ;)


P.S. Samsung Galaxy S3 od pierwszego wejrzenia :) przez chwilę miałam go w ręce, ajjjjj ;)



2012-05-03

May I...



Bez w filiżance do espresso*, leżakowanie w dobrym rzędzie i na najlepszym miejscu, pedałowanie w słońcu i inne proste przyjemności... Cudownego majowego Wam życzę! ;)

Ha, od dawna chciałam podpisać się pod takim zawołaniem w szyku przestawnym, w dodatku pod zdjęciem kwiatka ;)

* bez pije wodę, nie kawę, obiecuję ;)

English

Lilac in espresso cup*, taking my time on sunbed, cycling in the sun and other simple pleasures... Have a wonderful May time! ;)

*lilac drinks water, not coffee, I assure you ;)





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...